Szczególnie w ostatnim czasie temat stereotypów stał się bardzo popularny. Mówi się o kolorze skóry, pochodzeniu, ale przede wszystkim o równości płci. Dyskusje społeczne i polityczne oscylują intensywnie wokół tego tematu, budząc jednocześnie bardzo skrajne emocje. Należy przede wszystkim pamiętać, że brak perspektywy równościowej pomiędzy płciami jest znaczącą przyczyną przemocy wobec kobiet. W szczególności przyczyną przemocy seksualnej. Niezwykle widoczny jest rozdźwięk pomiędzy traktowaniem kobiecej i męskiej cielesności. Dlatego też daje on społeczne prawo do traktowania kobiecego i męskiego ciała w całkowicie inny sposób.

Wszystko zaczyna się pozornie bardzo niewinnie. Od podziału ról dzieci w przedszkolu, mówieniu tego co może, a czego nie może robić dziewczynka, jak może się zachowywać, jak dbać o siebie i swojego męża czy partnera. Nieustannie zwraca się kobietom uwagę na to, że one powinny za wszelką cenę starać się o to, aby być atrakcyjne dla innych, aby móc w przyszłości znaleźć porządnego męża.
Dziewczynka, dziewczyna, a potem kobieta, otrzymuje wiele komunikatów zmierzających do tego, aby była atrakcyjną kandydatką na wzorową żonę. Dodatkowo jej wartość mają podnieść wszelkie zabiegi pielęgnujące i modelujące jej ciało, aby oczywiście była jak najbardziej urokliwa dla potencjalnego partnera. Ogrom tych komunikatów powoduje nie tylko zagubienie, niskie poczucie własnej wartości, ale również poważne problemy tożsamościowe. Kobieta otrzymuje gotowy algortym postępowania, wysławiania się, przyjmowania określonych postaw, poprawnego wyrażania emocji. To wszystko sprawia, że jej własne „ja” staje się właściwie nieatrakcyjne, odmienne i nieakceptowane społecznie.
Dlatego rzeczywiście warto zastanowić się nad ogromną wagą pozornie niegroźnych komunikatów, jakie kierujemy do dziewczynek czy kobiet. Warto jest również podzielić te komunikaty na określone kategorie i przyjrzeć się jak bardzo niszczące są one dla poszczególnych sfer tożsamości.
Moje ciało?
Komunikaty, które dostaje kobieta odnośnie swojego ciała są dla niej bardzo ważne. Zależy od nich budowanie swojego cielesnego „ja”, identyfikowanie się ze swoim ciałem, identyfikowanie się z kobiecością, wysokim lub niskim poczuciem własnej wartości oraz stawianie i obrona swoich granic. Oczywiście to tylko niektóre aspekty, na które wpływają komunikaty dotyczące ciała.
Już na początku stajemy się ładną lub nieładną dziewczynką. Dziewczynką, która ma już na samym starcie swojego życia jasno skonkretyzowaną rolę. Jeśli nie jest ładna, może przynajmniej będzie mądra. Jeśli jest ładna, w sumie nie musi być mądra. Jest to pewien bardzo szkodliwy stygmat, który prognozuje przyszłość małej kobiety. Dodatkowo już w dzieciństwie dziewczynka otrzymuje szereg uwag co i jak powinna robić ze swoim ciałem, co jej wypada, co nie wypada. Dziewczynki się nie zachowują ekspresyjnie, agresywnie. Im bardziej mała dziewczynka jest bardziej cicha i słodka, tym lepiej. Inaczej jest chłopczycą i nie jest kobieca.
Dalsze jej losy to wiek szkolny i nastoletni. Tam też spotyka ją szereg restrykcji i złudnie dobrych porad. Dokładnie wie, że powinna się szanować, chociaż kompletnie nie rozumie co to znaczy. Szanować się, to również decydować o losach swojego ciała. Ale niestety nie taki wydźwięk ma ten przekaz. Ten komunikat oznacza to, że dziewczyna, nastolatka nie może mieć kontaktów seksualnych. Będzie miała złą opinię, nie znajdzie partnera lub męża. Nie zostaje jej to w żaden sposób wyjaśnione czy normalnie wytłumaczone. Do tak pustego i dyrektywnego komunikatu trzeba się po prostu stosować. Mówią tak rodzice, nauczyciele i ksiądz. Tak już musi być.
Konsekwencją tego jest kompletne ignorowanie i tłumienie potrzeb swojego ciała oraz brak identyfikacji ze swoją cielesnością. Młoda kobieta po prostu boi się tego co się może stać z jej ciałem, kiedy nie będzie go silnie kontrolować. A co najważniejsze, narazi się na społeczny ostracyzm i nie znajdzie męża. Za wszelką cenę musi bronić swojej cnoty i czystości. Dla kogo? Zdecydowanie nie dla siebie samej.
Również ciało kobiety nastoletniej powinno mieć określony wygląd. Wszystkie nastolatki są przecież szczupłe, jędrne oraz mają nienaganne włosy i cerę. Tak przynajmniej brzmi kolejny społeczny przekaz. Niestety wiele dziewcząt, które odbiegają od takiego obrazu zaczyna powoli przestawać akceptować swoje ciało. Fajna, silna i śmiała dziewczynka, która jeszcze przed chwilą wygrywała zabawy na podwórku i była dobra z w-fu nagle staje się jakimś monstrum. Dostaje sygnały, że jest za duża, za gruba, że nie jest kobieca i subtelna. Mówi się o niej, że jest chłopczycą czy też babochłopem. Dlatego ta fajna, silna i śmiała dziewczynka zaczyna zamykać się w sobie i przestaje kochać swoje ciało, które jeszcze nie tak dawno dawało jej tyle satysfakcji. A nielubienie swojego ciała jest cudownym wstępem do rozprzestrzenienia się niewyobrażalnie niskiego poczucia własnej wartości. Później taka młoda kobieta będzie robić i zgadzać się na wiele rzeczy, żeby ktoś ją docenił czy akceptował. Niestety o tego rodzaju szacunku do samej siebie i swojego ciała nikt jej nie informował.
Mój wybór?
W życiu dorosłym też dostajemy wiele komunikatów mówiących o tym co powinnyśmy robić ze swoim ciałem. Jak o nie dbać, ile ono powinno ważyć oraz jaki mieć rozmiar. Dodatkowo niemal najważniejszym zadaniem kobiecego ciała jest również rodzenie dzieci. Dlatego też ich liczba gwarantuje nie tylko określony status społeczny, ale również stanowi porządny cement w relacji z mężczyzną. Mąż nie porzuci przecież kobiety, która urodziła mu tyle wspaniałych dzieci. Oczywiście w tym wszystkim bardzo niewiele jest samej kobiety, jej potrzeb, gotowości do macierzyństwa. Ponadto występujące w tym czasie psychiczne zaburzenia okresu okołoporodowego jedynie piętnują kobietę i pokazują jaką jest złą matką i nieodpowiednią żoną. Mało kto zastanawia się nad słusznością podejmowania przez nią tak schematycznych decyzji. Wiele osób, często jej najbliższych odczytuje to, że ona po prostu nie daje rady. Dlatego też kontynuując dramatyczny bieg wydarzeń, kobieta rezygnuje niemal całkowicie z siebie i realizuje przeznaczony jej plan.
Ogromnym i wysoce negatywnym wyzwalaczem takiej postawy często są bliskie jej kobiety. Trudno jest utrzymać się w społeczności dorosłych kobiet jeśli się nie ma dzieci oraz męża. A jeśli już ma się męża i dziecko, to dlaczego tylko jedno. A jeśli to wszystko się już ma to trzeba już żyć jedynie życiem swojej nowo stworzonej rodziny. Trzema mówić „my”, a nie „ja”. Trzeba być na bieżąco z wszelkimi nowościami dla dzieci, trzeba je karmić piersią, a jeśli wystąpią trudności w poczęciu, to trzeba iść do lekarza i wycierpieć swoje. Wielokrotnie, przez długi czas. Z cyklu na cykl brać leki i odbywać systematyczne stosunki seksualne, przed którymi oczywiście powinna wziąć tabletkę na prowokowanie owulacji lub zastrzyk. Przecież jeśli kobieta chce mieć dziecko, to zniesie po prostu wszystko. Jeśli nie ma na to ochoty, to oznacza, że ona po prostu nie chce mieć dzieci.
Matka Polka
I znowu jej ciało przestaje być kompletnie jej. W pojęciu „Matka Polka” nie ma miejsca na rozwój kobiecej seksualności, samorealizacji czy samozadowolenia. Najbardziej widoczne w tym obrazie jest silne matczyne ramię, dorodna obfita pierś oraz słodki dzieciaczek. Wątpliwości co do tego obrazu nasuwa się kilka. Po pierwsze, czy ta kobieta rzeczywiście musi być tak bardzo silna? Po drugie, czy to jej silne ramię i zasłaniający wszystko karmiący biust nie przysłaniają czasem jej lęków, wątpliwości i obaw związanych z wykonaniem tych wszystkich społecznych zadań i oczekiwań? Czy dla tego obrazka nie zrezygnowała z realizacji wielu własnych ambicji i planów. Na to pytanie każda z nas musi odpowiedzieć sobie sama. Jednakże niezależnie od odpowiedzi czy to jest właśnie to, o czym musi marzyć każda kobieta? Czy to tak długo eksplorowane pojęcie jakim jest „szanowanie” swojego ciała nie oznacza czegoś kompletnie innego?