Powszechnie możemy spotkać wyrażenie „zmiana płci”, które co od razu należy zauważyć – nie jest poprawne. Słowo „zmiana” oznaczałoby zmianę między jedną opcją a drugą. Jestem mężczyzną, chcę być kobietą i odwrotnie. Termin ten dodatkowo posiada wymiar negatywny, sugerując pewną domniemaną zmienność (zmiana płci jako zachcianka/kaprys) osób decydujących się na korektę płci. Co więcej, „zmienność” taka jest wykorzystywana przez niektórych krytyków (twierdzących nadal, że transseksualizm jest zaburzeniem) jako bliska znaczeniowo pojęciom tj. niestabilność, niezdecydowanie, brak integracji. W kontekście psychiatrii i zdrowia psychicznego takie pojęcia nie są dobrym towarzystwem. Dlatego poprawnym określeniem jest tranzycja, inaczej korekta płci. Osoby decydujące się na taką procedurę, stale odczuwają przynależność do konkretnej (innej) płci, niż ta, która została im przypisana. Więc osoba z poczuciem innej niż nadanej przy urodzeniu tożsamości płciowej, może zdecydować się na tranzycję (korektę) płci. Korekta nie jest zmianą, lecz procesem uzgadniania swojej tożsamości, w ramach którego następuję różnego rodzaju zmiany np. hormonalne czy formalne. Decyzja o „zmianie płci” nie ma tak naprawdę wiele wspólnego z „wolnym wyborem” (czy kaprysem jak uważają niektórzy). Osoba transseksualna czy chce tego czy nie, odczuwa realny dyskomfort związany ze słabszą identyfikacją z „własną” płcią.
Powyższe semantyczne zamieszanie jest wynikiem dość burzliwej historii terminów psychiatrycznych. Należy wspomnieć, iż kiedyś rzeczywiście diagnozowano jednostkę chorobową o nazwie zaburzenie tożsamości płciowej. Termin ten zastąpiła według nowej klasyfikacji DSM- 5 dysforia płciowa, czyli utrwalone cierpienie i dyskomfort wynikające z rozbieżności między płcią przypisaną przy urodzeniu a poczuciem płci. Dysforia może być przedmiotem interwencji klinicznej oraz zainteresowania terapeutycznego. Jednakże czym innym jest niezgodność płci, o którym mówi ICD- 11. Termin ten zastąpił wcześniejszy transseksualizm (obecny w grupie zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania). Niezgodność płci została przesunięta do sekcji „stany związane ze zdrowiem seksualnym” co oznacza, że nie jest już częścią rodziny zaburzeń psychicznych. Eksperci podkreślają doniosłość znaczenia takiego spojrzenia na omawiane zagadnienie. Niezgodność płciowa została wyprowadzona poza obszar psychiatrii (!) i zakwalifikowano ją do szeroko rozumianych problemów z seksualnością. Według tej ogólnoświatowej klasyfikacji „niezgodność płci” (ang. gender incongruence) to wyraźna i trwała niezgodność pomiędzy płcią doświadczaną a płcią przypisaną, co często skutkuje chęcią „tranzycji”, aby być akceptowanym jako osoba płci doświadczanej, żyć w zgodzie ze sobą. Jest to możliwe na drodze leczenia hormonalnego, zabiegów chirurgicznych lub innych usług mających na celu dostosowanie ciała osoby do płci doświadczanej w pożądanym przez osobę zakresie. Diagnozy nie można postawić przed rozpoczęciem okresu dojrzewania. W klasyfikacji zaznaczono także, iż zachowania i preferencje odmienne od stereotypowych same w sobie nie stanowią podstawy do postawienia diagnozy. Niezgodność płciowa staje się zatem diagnozą stanu rozbieżności między poszczególnymi aspektami tożsamości płciowej, anatomii i roli społecznej. Co ważne, rozbieżność ta może, choć nie musi powodować dyskomfortu. Ten znaczący brak kryterium cierpienia (obecny przy DSM-owskiej dysforii płciowej) w niezgodności płci, jest nie tylko następstwem przeniesienia diagnozy poza obszar psychopatologii, ale oddaje ideę depsychiatryzacji różnorodnych form przeżywania swojej płci. Jeżeli niezgodności towarzyszy pragnienie tranzycji (wspomnianej na początku korekty płci), zalecane jest podjęcie działań zarówno formalnych jak i medycznych, ukierunkowanych na osiągnięciu jak najlepszej spójności między tożsamością psychiczną, ciałem i sytuacją prawną.
Takie ujęcie problemu to odejście od medycyny patriarchalnej (depsychiatryzacja), w której to lekarz decyduje o ścieżce postępowania terapeutycznego w kierunku medycyny skoncentrowanej na pacjencie. To osoba doświadczająca niezgodności płci komunikuje specjaliście, jakie są źródła jej dyskomfortu psychicznego. Pacjent wraz z lekarzem wspólnie wypracowują decyzję o rodzaju i zakresie koniecznej interwencji. Co więcej, takie podejście zrywa ostatecznie z traktowaniem osób wyrażających chęć tranzycji jako egzemplifikacji różnorodności i „niecodzienności” chorych i zaburzonych psychicznie. Potocznym zarzutem wobec osób transpłciowych jest ich przyrównywanie do pacjentów oddziałów zamkniętych szpitali psychiatrycznych. „To, że twierdzę, że jestem Napoleonem, nie oznacza, że nim jestem. Wiesz ilu Napoleonów jest na oddziałach psychiatrycznych!?”. Ten „argument” występuje dość powszechnie w debacie na temat transpłciowości. Należy więc podkreślić, że rację mieli klinicyści i specjaliści z zakresu zdrowia psychicznego (co ostatecznie potwierdziła nowa, wspomniana wersja ICD 11) głoszący od lat, że transseksualność nie jest psychozą. To, że ktoś twierdzi, że jest Napoleonem, Jezusem czy kimkolwiek innym ma swoją nazwę w psychiatrii- są to urojenia. Zaburzenia treści myślenia w postaci urojeń to objawy charakterystyczne dla rodziny psychoz (np. schizofrenia). Ich podstawą z neurologicznego punktu widzenia jest zaburzone neuroprzekaźnictwo dopaminy w szlakach mózgowych człowieka. Pacjentom cierpiącym na psychozy podaje się leki wyrównujące zaburzoną gospodarkę tego neurotansmitera i po jakimś czasie urojenia ustają. Podanie leków psychotropowych osobom transseksualnym nie przynosi żadnego efektu. Transseksualizm nie jest psychozą. Tożsamość seksualna nie jest psychozą. Transpłciowa kobieta to osoba, której mózg ma tożsamość żeńską, ale narządy płciowe są męskie. I odwrotnie- transpłciowy mężczyzna to osoba, której mózg ma tożsamość męską, ale narządy płciowe są żeńskie. Ta rozbieżność powstaje w trakcie rozwoju biologicznego już na etapie płodowym.
Wśród pacjentów transseksualnych często można zaobserwować towarzyszące im zaburzenia depresyjne z występowaniem myśli samobójczych, autoagresję, zaburzenia lękowe oraz odżywiania. Jest to grupa o podwyższonym ryzyku prób samobójczych, głównie osoby niebinarne oraz transkobiece. Problemy, z którymi borykają się takie osoby, są najczęściej wynikiem braku akceptacji ze strony społeczeństwa, nie natomiast z powodu wewnętrznego rozdarcia powiązanego z tożsamością płciową. Zaburzenia współtowarzyszące stanowią dla niektórych dodatkowy „argument” przemawiający za tym, że osoby odczuwające niezgodność płciową są w ich mniemaniu po prostu głęboko zaburzone. Należy podkreślić, iż fakt współtowarzyszenia zaburzeń nie wskazuje na „głębokość” zaburzeń. Zaburzenia psychiczne tak jak zwykłe choroby mogą współistnieć ze sobą. Podwójne czy nawet potrójne rozpoznania diagnostyczne nie są zjawiskiem nowym. Fakt współwystępowania depresji czy autoagresji u osób odczuwających niezgodność płciową wskazuje bardziej na kondycję całego społeczeństwa (uprzedzenia, dyskryminacja) niż na stan psychiczny osób z niezgodnością płci.
W jaki sposób można dokonać korekty płci? Tranzycja trwa zazwyczaj wiele miesięcy. Zaczyna się od wizyty u seksuologa, który wraz z innym specjalistą (np. psychologiem klinicznym) zbiera wywiad seksuologiczny. Po stwierdzeniu, czy rzeczywiście występuje u nas niezgodność płci możemy podjąć terapią hormonalną i dalej operację, jeśli wyrażamy taką chęć. Niektórzy specjaliści mogą żądać od osób transseksualnych„Testu realnego życia”przed kolejnymi etapami tranzycji. To nic innego jak funkcjonowanie przez jakiś okres około dwóch lat zgodnie z płcią odczuwaną, zanim rozpocznie się dalsze kroki w procesie korekty. Jednakże jest to praktyka, od której się odchodzi coraz bardziej (i słusznie) gdyż nietrudno sobie wyobrazić poziom dyskomfortu osób, które zmuszane były zachowywać się zgodnie z odczuwalną płcią bez rozpoczęcia terapii hormonalnej czy innych formalnych zmian. Więcej na temat samej procedury tranzycji płci znajdą Państwo w artykule Tranzycja- jak to się robi.